Nasz plan na… Gran Canarie z dziećmi

Dodana przez 5 października 2022 Bez kategorii, Nasze podróże

W tym roku czas na nasze pierwsze dalekie, zagraniczne wakacje z dziećmi. Nasze dziewczynki to  Julka 5 i pół roku oraz Sarka niecałe 3 lata. Do tej pory głównie jeździliśmy w nasze polskie góry. Tym razem potrzebowaliśmy pięknych widoków, ciepła, basenów, zjeżdżalni, dobrego jedzenia i przede wszystkim odpoczynku. Musiały być również góry. Wybraliśmy Gran Canarię we wrześniu. 

Spędziliśmy 10 dni w hotelu Tabaiba Princess w miejscowości Maspalomas na południu wyspy. Hotel idealny dla rodzin z dziećmi. Były baseny, zjeżdżalnie, animacje zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych, restauracje i bary przy basenach. Dzieciom najbardziej podobały się wieczorne pokazy tańców i akrobacji cyrkowych, nieograniczony dostęp do jedzenia i picia a najbardziej codzienne lody.

TROCHĘ INFORMACJI PRAKTYCZNYCH:

Wyspy Kanaryjskie to autonomiczny rejon Hiszpanii, znajdujący się na Oceanie Atlantyckim, na północny zachód od Maroka.

Archipelag składa się z 7 większych oraz 6 małych wysp. Mniejsze są niezamieszkałe, poza La Graciosą, która stanowi piaszczysty przyrodniczy azyl dla turystów oraz nieco ponad 700 mieszkańców.

Liczba ludności Gran Canarii to około  865 tysięcy, nieco więcej niż drugie najbardziej zaludnione miasto w Polsce – Kraków.

Było kiedyś takie pytanie w Milionerach, skąd pochodzi nazwa Wysp Kanaryjskich. Oczywiście nie od kanarków. Historia głosi, że kiedyś żyły tu dzikie stada psów.  Nazwa Wysp wywodzi się od psów (po łacinie canis), nazwa ptaków od wyspy 🙂

Język urzędowy to hiszpański, ale prawie wszędzie porozumiemy się po angielsku. Płacimy w Euro. Nie trzeba mieć paszportów, wystarczy dowód osobisty.

Nasz lot z Lipska na Gran Canarię trwał 5 godzin. Czas na Wyspach w porównaniu do polskiego jest o godzinę wcześniej. Pierwszy lot samolotem w życiu naszych dzieci minął w ciszy i spokoju.

ATRAKCJE GRAN CANARII, KTÓRE UDAŁO SIĘ NAM ZOBACZYĆ

Dunas de Maspalomas – największą atrakcją południa wyspy jest pustynia z widokiem na ocean. Piękny, rozległy, dziki teren pofałdowanych piaszczystych gór. Naszym planem była pustynia, kąpiel w oceanie, spacer promenadą. Nic z tego się nie udało. Dzieciom się nie podobało, a to parzy w stopy, a to piach we włosach, oczach i buzi, ciągłe „weź na rączki’ oraz „daleko jeszcze”. Kiedy doszliśmy na plażę okazało się, ze miejsce to opanowane jest przez nudystów. W oceanie woda zimna, na brzegu silny wiatr i duże fale. Co dla jednych dobre, niekoniecznie podoba się innym. Surferzy zadowoleni, my – dorośli – chcieliśmy zanurzyć się w wodzie i przeskakiwać fale. Dziewczynki się przestraszyły i większość czasu spędziły na kocu układając kamienie. Promenada typowo turystyczna, kupiliśmy lody, które w sekundę się roztopiły więc dzieci były po łokcie brudne, lepkie i w piachu. A my nie mieliśmy mokrych chusteczek. Ostatecznie, mimo, że nie wszystko było idealnie, wszyscy byli zadowoleni.

Palmitos Park– przyjemne, zielone, spokojne miejsce, sporo rodzin z dziećmi. Pięknie zagospodarowana kolorowa przestrzeń, pokaz drapieżnych ptaków oraz delfinów. Dosyć spora kolekcja ptaków, papug, gadów i motyli na tle surowych, ciemnych skał przeplatanych małymi wodospadami, kaktusami i palami. Mam mieszane uczucia, miejsce niespecjalnie mnie zachwyciło. Najważniejsze, że dzieciom się podobało 🙂

Roque Nublo– skała o wysokości ok 80 metrów znajdująca się na wysokości 1813 m n. p. m. (drugi co do wysokości szczyt na wyspie) święta skała pierwotnych mieszkańców wyspy. Mieszkańcy wierzą, że jej dotkniecie przynosi szczęście.

To był najfajniejszy dzień naszych wakacji. Wynajęliśmy samochód na dwa dni. Wyspa jest mała, pochodzenia wulkanicznego o górzystym charakterze. Komunikacja jest bardzo sprawna. Prawie 3/4 Gran Canarii można objechać obwodnicą, następnie są górskie serpentyny w centrum wyspy oraz ulice miejskie pełne rond.

Wyruszyliśmy wcześnie rano na północ. Z parkingu przy Roque Nublo prowadzi szlak, wszyscy mówili nam, że to 30-45 minut na szczyt. Nam zajęło to ponad godzinę. Dziewczynki były bardzo dzielne, dreptały same, wspinały się na skały, podziwiały widoki i robiły zdjęcia.

Jadąc dalej na północny zachód dojechaliśmy do Agaete – małej nadmorskiej miejscowości. Znajduje się tu Przyrodniczy Park Tamadaba, którego nie udało nam się zobaczyć. Piękne słońce, przyjemne 27 stopni ale bardzo wiało. Idąc promenadą wiatr kilkukrotnie porywał czapki dzieci i musieliśmy liczyć na pomoc przechodniów, którzy wchodzili dla nas na skały. Naszym celem były naturalne baseny nad brzegiem oceanu.

W drugi dzień naszej samochodowej przygody ruszyliśmy na zachód. Puerto de Mogan  to jedno z piękniejszych miasteczek na wyspie. Zachwyciły nas piękne białe domki, wąskie uliczki pełne kolorowych kwiatów, małe stragany, ogromny port z lazurową wodą. Widzieliśmy sopor łodzi z polskimi flagami. To był ten wakacyjny odpoczynek którego potrzebowaliśmy. Zwiedzaliśmy niespiesznie wśród gwaru lokalnych portowych restauracji. Dzieci przestały bać się oceanu. Znaleźliśmy piaszczystą plażę, z jednej strony port z drugiej skalna formacja spowodowały, że woda była ciepła, spokojna i bez fal.

Na koniec jeszcze jedna atrakcja dla dzieci. Popłynęliśmy katamaranem oglądać delfiny. Fajne ale nigdy więcej. Trzy godziny na oceanie. Początkowo dziewczynki zaaferowane, bardzo się podobało. Po 15 minutach już się znudziło a młodszej włączyła się choroba morska. Zrobiła się marudna a ostatecznie poszła spać. Bujało, wiało, zobaczyliśmy delfiny i wracamy. Droga powrotna była już ciekawsza, blisko skał, nabrzeża a na końcu był przystanek z możliwością kąpieli w oceanie. Z mojej rodziny do wody weszłam tylko ja.

NA CO ZABRAKŁO NAM CZASU, CZYLI ZOBACZYMY NASTĘPNYM RAZEM 🙂

Chyba trochę nie doceniliśmy stolicy – Las Palmas. Do miasta przyjechaliśmy dosyć późno, byliśmy po 16. Chcieliśmy zobaczyć polecane Oceanarium, otwarte do 17:30, więc już się nie opłacało zaczynać. Wybraliśmy znajdujące się niedaleko Muzeum Techniki. Rewelacja. Dzieci zachwycone. Były tu modele samolotów: osobowego i myśliwca. Kilkanaście minut wciskania guziczków, pokręteł i zabawa w pilota. Chcieliśmy zobaczyć Katedrę ale była już zamknięta a na spacer centrum miasta lub promenadą przy porcie było już za późno.

Przygotowując się do podróży znalazłam na stronach hiszpańskich ciekawą atrakcję. Tobas de Colores Barranco de Las Vacas czyli formacje skalne przypominające amerykański kanion. Podobno ciężko znaleźć, pomocne jest wpisanie w GPS:  Camino para bajar a las Tobas de Colores następnie zejść z ulicy i przejść pod małym mostkiem.

Nie widzieliśmy najwyższego szczytu Gran Canarii – Pico de Las Nieves (1949 m.) Na szczyt można wjechać samochodem. Planowaliśmy pojechać tam zobaczyć zachód słońca w drodze powrotnej ze stolicy do hotelu. Dzieci zaczęły już marudzić w samochodzie, były głodne a my obiecaliśmy, że już więcej nie będziemy zwiedzać i resztę wakacji spędzimy na basenie.

Zostaw odpowiedź