Na pytanie jakie jest najpiękniejsze miasto na świecie, mimo że jestem jeszcze początkującym podróżnikiem i mało jeszcze widziałam, zawsze odpowiadam Rzym. Było to dla mnie oczywiste że to będzie mój pierwszy wpis na moim nowym blogu 🙂
Stolica Włoch jest związany z moją rodziną od dawna.
W dzieciństwie parokrotnie jeździłyśmy z Siostrą wraz z Rodzicami do Wiecznego Miasta. Te wyjazdy teraz są pięknymi wspomnieniami rodzinnych wakacji ”w starym stylu” choć na początku wcale tak tego nie odbierałam. Podróż samochodem trwała 2 dni. Żeby dzieci się nie nudziły, Rodzice wymyślali gry samochodowe, co parę godzin był przystanek na posiłek w przydrożnym barze a w połowie drogi nocleg za każdym razem w innym miejscu (nad jeziorem Garda, małych miejscowościach w Dolomitach czy w Weronie). Dla dzieci – wyjazdy w okresie wakacyjnym przy upale 35 stopni, lawirując pomiędzy tłumami turystów, stojąc w niekończących się kolejkach, gdzie przy każdym zabytku musiałyśmy wysłuchać opowieści historycznych naszego Taty jak duże znaczenie dla ludzkości ma ten kawałek starego kamienia a później biec dalej do kolejnego ważnego zabytku – nie były to wakacje marzeń. Z czasem zaczęłyśmy doceniać to miejsce, z każdym kolejnym pobytem odkrywając piękno i urok tego niesamowitego miasta.
W późniejszych latach kiedy zaczęły się samodzielne wyjazdy, każda z nas zabrała swoich Partnerów na wakacje do Rzymu. Siostra z Mężem spędzili tu podróż poślubną, jak również kiedy planowałam nasze pierwsze wspólne wakacje zagraniczne z Chłopakiem wybór był tylko jeden. Zamieniliśmy tylko podróż samochodem na dwugodzinny lot samolotem, wakacyjne upały na przyjemne wrześniowe 21-25 stopni, kolejki przed wejściem na bilety kupione z wyprzedzeniem przez Internet. Ciekawostki historyczne pozostały bez zmian, ale tym razem to ja opowiadałam zapamiętane z dzieciństwa historie.
PIERWSZY DZIEŃ to taka rozgrzewka, aby nie zniechęcić mojego współkompana podróży. Tylko dwa kościoły, jeden plac i najbliższa okolica.
Basilica di Santa Maria Maggiore (Bazylika Matki Bożej Większej) potocznie nazywana przez nas Madziorką.
Wraz z bazylikami św. Piotra na Watykanie, św. Jana na Lateranie, św. Pawła za Murami należy do bazylik papieskich i poświęcona została matce Jezusa.
Z powstaniem bazyliki wiąże się legenda: Papież Liberiusz ujrzał we śnie Marię, która przepowiedziała mu, że zostanie zbudowany kościół w miejscu gdzie w samym środku lata spadnie śnieg. Tak się stało na wzgórzu Eskwilińskim 5 sierpnia 352 roku. Właśnie w tym miejscu stoi nasza Madziorka, której inna nazwa to Santa Maria della Neve (Matki Boskiej Śnieżnej).
trójnawowe wnętrze przedzielone rzędem kolumn
mozaika w kopule bazyliki
istnieje możliwość spowiadania się w języku niemieckim jak i polskim
tylne wejście do bazyliki
Kierując się na prawo, patrząc od frontu na Madziorkę, mieści się mała typowa włoska pizzeria. Szczerze mówiąc, wyglądająca dość nieciekawie i niezachęcająco. Małe stoliki, z ratanowymi, ogrodowymi krzesłami, postawione na chodniku. Większość już zajęta przez lokalnych klientów, głośno rozmawiających i gestykulujących przy kawie i pizzy. Zaszliśmy. W końcu to nasz pierwszy dzień w Stolicy Włoskiego Jedzenia. Była to najpyszniejsza, najsmaczniejsza margarita jaką kiedykolwiek jadłam. Mało składników, cieniutkie ciasto prosto z pieca. Idealna.
Zwiedzając okolice wokół hotelu doszliśmy do Placu Republiki (Piazza della Repubblica.)
Jest to ogromne rondo, na środku którego króluje Fontanna Najad (Fontana delle Naiadi)
Zmęczeni spacerem usiedliśmy przy fontannie szukając chwili odpoczynku, lecz byliśmy świadkami pięknego zorganizowanego chaosu: trzy pasma samochodów, autobusy zjeżdżające z ronda z wewnętrznego pasa, wpychające się wszędzie motory i skutery, pisk opon, klaksony oraz machanie rękoma, nikt nie trzyma się swojego pasa. Spędziliśmy tam prawie godzinę podziwiając piękną Włoszkę ubraną w garsonkę oraz przeogromne obcasy, jadącą na różowym skuterku Luisa Vuittoun’a, wyprzedzająca wielki autobus i nawet przez myśl pani nie przeszło, aby użyć kierunkowskazu.
Fontanna Najad
Z tyłu za naszymi plecami znajduje się Bazylika Matki Boskiej Anielskiej i Męczenników (Basilica Santa Maria degli Angeli e dei Martiri).
Bazylika, jak i plac, powstały na terenie starożytnych term cesarza Dioklecjana (kompleks łaźni, basenów z gorącą wodą, saun, a także świątyń i bibliotek). Z czasem termy popadły w ruinę. W XVI wieku pewien ksiądz ujrzał wśród tych ruin postać anioła, papież uznał to za znak i zlecił zaprojektowanie świątyni Michałowi Aniołowi. Nie niszcząc naturalnego piękna reszty pozostałych budowli powstała bazylika. Na zewnątrz wygląda na zniszczony, w środku znajduje się wielka, przestronna sala z ogromnymi marmurowymi kolumnami i licznymi aniołami.
fontanna na tle piaskowej 'Santa Maria Angeli Martini’
przestronne, puste wnętrze bazyliki
Na marmurowej posadzce znajduje się zegar słoneczny. Mała wiązka światła wpada przez otwór w ścianie bazyliki, odbijając swój znak na podłodze. Można odczytać dzień i położenie Słońca, jak również porę roku oraz znaki zodiaku. Próbowaliśmy zobaczyć która jest godzina ale nie udało nam się znaleść światełka. Chyba trafiliśmy na pochmurny dzień 🙂
Pierwszy dzień zakończył się nocnym spacerem. Od placu Republiki szliśmy wąskimi uliczkami między pięknymi starymi kamienicami w kierunku placu Barberini. Ulice oświetlone latarniami oraz neonami restauracji i hoteli, pełne były ludzi.
W centralnej jego części znajduje się Fontanna Trytona, syna boja Posejdona, który siedzi na muszli podtrzymywanej przez cztery delfiny. Zaprojektował ją Giovanni Bernini.
plac Republiki nocą
plac Barberini