Nasze zwiedzanie Rzymu było bardzo intensywne. Wróciliśmy zachwyceni miastem, zabytkami, włoską kulturą oraz jedzeniem. Nie ukrywam, że byliśmy bardzo zmęczeni i przydałby się nam odpoczynek po wakacjach.
Pełne wrażeń dni, przeplatane były spokojnymi wieczorami. Zabytki zwiedzane w ciągu dnia, robią równie niesamowite wrażenie nocą.
Nocą nie gonił nas czas, nie skupialiśmy się na eksponatach w muzeach, nie czekaliśmy w kolejkach. W nocy Rzym jest spokojny, podświetlony i tajemniczy. We wrześniu nie jest już tak ciepło. Jestem typem ciepłolubnym, więc zawsze dbałam o to aby mieć długi rękaw i ciepłe spodnie ale spotykaliśmy osoby w krótkich spodenkach i t-shirt’ach oraz piękne panie w sukienkach na ramiączkach i japonkach.
Chodząc nocą po Rzymie, wydaje się, że wcale nie jest taki duży i że wszystkie zabytki tak naprawdę znajdują się blisko siebie. Można je odwiedzić podczas paru spacerów.
Pierwsza nocna przygoda zaczyna się na jednym z najwyższych wzgórz Rzymu, na Kwirynale. Obok Pałacu Prezydenckiego znajduje się taras widokowy, skąd można podziwiać piękny widok na Watykan. Doszliśmy do Placu Weneckiego, usiedliśmy na murku, nad nami piękne zielone drzewa, za nami ogromny Ołtarz Ojczyzny (który w nocy nie wygląda aż tak źle), przed nami Kolumna i Forum Trajana. Następnie spacerkiem po Via Fori Imperiali doszliśmy do Koloseum i Łuku Konstantyna.
Kolejna noc, kolejny spacer. Watykan. Po placu kręcą się pojedynczy ludzie, głównie pary, wszystko pięknie oświetlone. Wrażenia niesamowite. Z placu kierujemy się do Zamku Św. Anioła. Istnieje opcja nocnego zwiedzania zamku, ale oczywiście to nie była ta noc. Przy murach zamku byliśmy świadkami nietypowej sesji ślubnej. Standardowa, włoska para: uśmiechnięta kobieta w czarnych, ogromnych okularach, z czerwonym kapeluszem, w sukience ślubnej typu rybka, bardzo podkreślonym dekoltem, talią i pupą. Elegancka i wytworna a zarazem głośna, uśmiechnięta i radosna. Na pana młodego chyba nikt nie zwracał uwagi, w grafitowym meloniku i fraku stał dumnie za swoją wybranką. Na drugą stronę Tybru przeszliśmy Mostem św Anioła.
Kierowaliśmy się do Placu Navona. Przechodząc obok jakiegoś niepozornego, nieznanego kościoła, który był wkomponowany w szereg budynków niedaleko placu, usłyszeliśmy muzykę. Weszliśmy sprawdzić. Kościół to była wielka przestrzeń bez ławek, ludzie siedzieli na podłodze, niektórzy na kocach, inny klęczeli, niektórzy stali. pełna dowolność. Były tak zakonnice, młodzież, dorośli, wszyscy śpiewali – było to nocne czuwanie.
We wszystkich miejscach, które do tej pory widzieliśmy nocą było cicho, spokojnie i mało ludzi. A to pewnie dlatego, że wszyscy pozostali zgromadzili się na Placu Navona. Kiedy weszliśmy na plac zobaczyliśmy pana żonglującego światłami i ogniem; panią przebraną za posąg, która poruszała się kiedy dostała pieniążek; ulicznych artystów sprzedających obrazy; gwarne restauracje, pełne ludzi.
Wracając do hotelu, przeszliśmy jeszcze obok Fontanny diTrevi, która akurat była w remoncie.
Most św. Anioła. Na pierwszym filarze mostu, tym najbliżej nas, po lewej stronie od drzewka, zobaczyliśmy małe postaci…
…które okazały się to nieco przerażającym graffiti
Parę lat wcześniej, podczas wakacji z Rodzicami, trafiliśmy na nocne zwiedzanie Zamku Anioła. Razem z Siostrą przeszłyśmy wtedy fragment tunelu łączącego Zamek z Bazyliką, ale to było już we wcześniejszym wpisie 🙂
Teraz parę zdjęć zrobionych z tarasu widokowego z Zamku.
To, co mnie zachwyciło, to umiejętność przedstawienia różnorodnych perspektyw. Dodatkowo, artykuł jest świetnie napisany, co sprawia, że czytanie to prawdziwa przyjemność.